Jednym z najbardziej lekceważonych grzechów naszego języka, są wulgaryzmy i przekleństwa. Kiedy zdenerwujemy się, coś się nie uda, coś się zepsuje, nie idzie nam w pracy, używamy wulgarnych słów i często wcale nie uważamy to za coś złego czy grzech. Tymczasem o. Pio miał na ten temat zupełnie inne zdanie.
Pewnego razu święty stygmatyk odprawiał egzorcyzmy nad opętaną dziewczynką. Kiedy zły duch już ją opuścił, zakonnik zwrócił się do matki dziecka: „Powiedz swojemu mężowi, aby więcej nie przeklinał, inaczej demon powróci”. O. Pio był mocno przekonany, że zły duch jest blisko ludzi, którzy przeklinają.
Z jego biografii dowiadujemy się, że już w dzieciństwie, jeszcze jako mały Francesco nienawidził przekleństw.
Czytamy tam, że kiedy nadarzała się okazja, bardzo lubił się bawić. Ćwiczył wtedy z kolegami walki wręcz, nie odstając wcale od nich w tyle. Pewnego dnia kolega małego Francesco zaklął.
„W czasie walki – opowiada przeciwnik przyszłego świętego – upadliśmy i zostałem przygwożdżony, leżąc plecami do ziemi. Chciałem przewrócić Francesca i zmienić sytuację na swoją korzyść. Jednak wszystkie moje wysiłki szły na próżno. W pewnym momencie wyrwało mi się brzydkie słowo. Było to niczym uderzenie pioruna, Francesco odskoczył jakby wyrzucony siłą jakiejś wewnętrznej eksplozji, po czym zaczął uciekać najszybciej jak potrafił, jakby chciał rosnącą odległością od przeklinającego wymazać tę ciężką obrazę Boga”.
Innym razem słysząc gdy ktoś przeklinał, mały Francesco schował się wzburzony w domu i tam płakał ukryty za drzwiami. Wstręt, jaki odczuwał słysząc wulgarne wyrazy, towarzyszył całemu jego życiu, mawiał: „Wolałbym umrzeć lub przynajmniej stać się głuchy, niż słuchać tych wszystkich obelg, którymi ludzie znieważają Boga…”
W dorosłym życiu już jako zakonnik, o. Pio odmówił nawet rozgrzeszenia kierowcy ciężarówki, który w pracy przeklinał i nie widział nic złego w tym, że przeklina, gdy się denerwuje.