Około 1860 roku francuski egiptolog markiz d’Agrain znalazł w grobowcu w Dolinie Królów w Egipcie pierścień wykonany z asuańskiej kamionki. Wyryty na nim znak nie pasował do tradycji egipskiej: przedstawiał trzy wydłużone i trzy mniejsze prostokąty oraz dwa trójkąty równoramienne, które zamykały całą kompozycję. Jako, że ciężko było przypisać którejkolwiek z cywilizacji wyrycie takiego symbolu, zaczęła krążyć pogłoska, że pierścień ten mogła stworzyć cywilizacja Atlantów. Egiptowi przypisano wówczas rolę spadkobiercy zatopionej Atlantydy. Pierścień zatem nazwano pierścieniem Atlantów.
Odnaleziony przedmiot trafił zaraz potem w ręce francuskiego radiestety André de Balizal, który stwierdził że w pierścieniu tkwi “cudowna moc”. Jego zdanie podzielił Howard Carter (odkrywca grobowca Tutenchamona), który twierdził że to dzięki pierścieniowi udało mu się przeżyć aż 65 lat (żył w latach 1874-1939). Informacja o wyjątkowych właściwościach tego przedmiotu dotarła do naszych czasów.
Współczesność
Dzisiaj pierścień Atlantów można spotkać w każdym sklepie ezoterycznym. Leży obok kart tarota, pentagramów, krzyży egipskich i innych symboli, które mają chronić lub zapewniać szczęście. Wiele osób naiwnie wierzy, że ów pierścień ochrania przed złem, wpływa pozytywnie na zdrowie, uzupełnia proces leczenia czy wzmaga zdolności telepatyczne. Sprzedawcy zapewniają o ochronie przed urokami, czarami, klątwami, chorobami. Jednak wielu ludzi nie zauważa, że używanie każdego amuletu – w tym pierścienia Atlantów – jest sprzeczne z duchowością chrześcijańską.
Zagrożenie duchowe
Katechizm Kościoła Katolickiego stwierdza bardzo wyraźnie:
Wszystkie praktyki magii lub czarów, przez które dąży się do pozyskania tajemnych sił, by posługiwać się nimi i osiągać nadnaturalną władzę nad bliźnim – nawet w celu zapewnienia mu zdrowia – są w poważnej sprzeczności z cnotą religijności. Praktyki te należy potępić tym bardziej wtedy, gdy towarzyszy im intencja zaszkodzenia drugiemu człowiekowi lub uciekanie się do interwencji demonów. Jest również naganne noszenie amuletów. Spirytyzm często pociąga za sobą praktyki wróżbiarskie lub magiczne. Dlatego Kościół upomina wiernych, by wystrzegali się ich. Uciekanie się do tak zwanych tradycyjnych praktyk medycznych nie usprawiedliwia ani wzywania złych mocy, ani wykorzystywania łatwowierności drugiego człowieka (KKK 2117).
Za noszeniem talizmanów podąża światopogląd, że jest w nich ukryta siła, która potrafi uchronić przed złem, odsunąć nieszczęścia, ustrzec przed chorobami i cierpieniem. Jeśli człowiek jest ochrzczonym chrześcijaninem (inicjacja chrześcijańska), a wierzy w moc pierścienia, popełnia grzech bałwochwalstwa. Bowiem w tym wypadku zwykłemu przedmiotowi przypisuje atrybuty Boga (Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną). Noszenie amuletów jest szczątkowym rytuałem magicznym, uproszczonym rytem inicjacyjnym, który jest sprzeczny z inicjacją chrześcijańską. Jest to zachowanie bałwochwalcze i wspierające kult demoniczny.
Grzech bałwochwalstwa przypieczętowany działaniem intymnym (a noszenie pierścienia na palcu czy na sercu takim właśnie jest), prowadzi nie do błogosławieństwa ale do przekleństwa. Diabeł przywołany przez talizman tylko chwilowo łudzi nas, że to co robimy prowadzi do szczęścia. Przekleństwo w końcu wychodzi na jaw, bardzo często zbyt późno. Dopiero po pewnym czasie ludzie orientują się, że bardziej ufają kawałkowi metalu, niż Bogu. Chrześcijanin nie potrzebuje ani talizmanów, ani amuletów, ani ‘przedmiotów energetyzujących’, bo jego Panem jest Jezus. A szatanowi zależy na tym, aby myślenie człowieka wprowadzić na fałszywe tory prowadzące do zdrady Boga. Pierścień Atlantów można więc nazwać talizmanem przekleństwa.