W czasach średniowiecza na pewnym obleganym zamku padł wódz. Pośród ogólnego zamętu kierowania obroną podjął się pewien wędrowny mnich. Niewiele o nim wiedziano ponad to, że jest człowiekiem pobożnym.
Ku zdumieniu wszystkich, mnich bronił twierdzy bardzo dobrze.
Wróg atakował z wielkim sprytem i przebiegłością. Wyszukiwał słabe punkty w murze, robił podkopy, używał strasznych taranów, imał się różnych machin oblężniczych.
Wszystko na próżno. Mnich stale ubiegał wszystkie zakusy wroga. Dostrzegał na czas słabe punkty obronnego muru i posyłał tam zwiększone posiłki. Zniechęcony napastnik wreszcie odstąpił od obleganej twierdzy.